Dziś z Andrzejem zszyliśmy kadłub - wygląda imponująco!
Wcześniej, w tygodniu po pracy skleiłem pawęż z dwóch części, co zajęło ok. 1,5 godziny i było bardzo łatwe.
Dzisiejszy zaś dzień zakończyliśmy przymierzając pokłady i gretingi (na razie na sucho) do gotowego kształtu kadłuba! Kadłub dał się podnieść we dwóch i odstawić na miejsce spoczynku, pewnie do następnego weekendu.
Szyliśmy drutem miedzianym - dopóki się nie skończył (sic!), stalowym i tyrtytkami (znaczy plastikowymi opaskami do kabli, które robią "trrrrrytt"). Wszystko w zasadzie idealnie pasowało - byłem aż zdziwiony. Miejsce największego naprężenia pasów sklejki - dziób - musieliśmy polewać wrzątkiem, żeby łatwiej móc go dogiąć i połączyć, wtedy poszło z nim już znacznie łatwiej. Cała operacja szycia łodzi zajęła jakieś 4 godziny, po odliczeniu sprzątania i przygotowywania miejsca pracy... i była naprawdę niezłą zabawą, bo zasadniczy kształt łodzi wyłania się bardzo szybko - wręcz nagle - i stosunkowo niskim nakładem pracy.
Pierwsze elementy przygotowane do szycia
Zszyte dno i niektóre grodzie. Sklejka w części dziobowej stawia opór...
... dlatego jest "torturowana" gorącą wodą i ściągaczami