poniedziałek, 11 maja 2009

Laminowanie zakończone

No... to był etap, który zabrał nieco czasu, a wygląd zewnętrzny łódki nie ulegał zmianie, przez co wszyscy obserwujący nasze (z Kasią, bo ostatnio razem pracujemy) poczynania mogli odnieść wrażenie, że niewiele się zmienia - tak naprawdę niby nic od momentu zszycia. Ale mnóstwo pracy zostało wykonane tak naprawdę - wczoraj położyliśmy ostatnie pasy tkaniny w dziobowej komorze wypornościowej, a na koniec zalaminowaliśmy połączenia palcowe (ten krótki etap zabrał tylko około 3h ze szlifowaniem włącznie). Najwięcej nieprzyjemnej roboty narobiłem sobie pierwszymi niezbyt udanymi szpachlowaniami, które szlifowałem. Użyłem do tego szlifierki kątowej z tarczą listkową, ale polecam to jedynie osobom, które mają wprawę. No i dochodzi do tego fakt, że nie miałem odpowiedniego dłuta. Szlifierka jest szybka i jest to zarówno jej zaleta, jak i wada - ja pracowałem nad szpachla na szczęście tylko w komorze wypornościowych, których i tak później nie widać. Nie narobiłem dużo szkód, ale zawsze używając szlifierki jest takie ryzyko. Poza tym wszechobecny pył w ogromnych ilościach sugeruje użycie dobrej maski z filtrami, którą na szczęście miałem (nie papierowej, czy nawet materiałowej...)
Na dziobie zamiast standardowego paska cienkiego i grubego, położyliśmy 2 paski 5-cm tkaniny i na to 3x paski 10-cm. W tygodniu po pracy postaram się skleić dziobnicę, żeby zamontować ją przy następnej wizycie przy łódce. Na warsztat pójdą wtedy także listwy odbojowe.






Uważaj na nieswoje narzędzia - tu efekt kątówki z niedziałającym wyłącznikiem (działa zaraz po podłączeniu do prądu)