Przy ostatniej wizycie zawiódł mnie sromotnie kolega, którego imienia przez grzeczność nie wspomnę, a mieliśmy malować natryskowo wnętrze kadłuba. Dupa, nie pomalowaliśmy - pędzlem nawet nie zaczynałem, wychodzi średnio ładnie i zajęło by mi cały dzień, który postanowiłem lepiej wykorzystać. Przybył za to dzień wcześniej Pablo i dzielnie pomagał mi w dokuczliwym dla ciała szlifowaniu taśm z tkaniny szklanej - w 1 dzień udało się zrobić to w całym wnętrzu, na koniec wyszpachlować większe dziury powstałe przy szlifowaniu, a także zamontowałem wsporniki wolnej burty (w piątek skleiłem drugi) w postaci wygiętych na kopycie pasków 3-mm. Niedziela upłynęła pod znakiem chemicznych oparów lakierowania podkładem i lakierem pokładów (zdecydowałem ostatecznie, że pokłady nie będą białe!) i listew ozdobnych i wzmacniających. Na razie udało mi się nałożyć dopiero warstwę lakieru poliuretanowego na epoksydowy, nie do końca utwardzony podkład, więc jeszcze kilka warstw przede mną. Po południu, kiedy wszystko schło i i tak nie mogłem się dotknąć do niczego przy kadłubie, wziąłem się za szlifowanie steru i w około 2 godziny udało mi się nadać mu żądany profil i wyszpachlować drobne dziurki. Teraz w tygodniu maluje wszystko popołudniami, żeby zyskać na czasie i nie zajmować się tym w weekendy.
więcej zdjęć na Picasie